Strona:Piołuny.pdf/79

Ta strona została przepisana.

One w ciszy się stroją,
Do stroju sfer nad ranem,
Ocean arfą moją!
A arfa Oceanem!!!
Tam słońce!
Życia mego godziny!
Pędźcie szałem Niagary!
W przestrzeń bez dna i miary
Błyskawice zórz syny!...
Gdy padniecie u mety
Słońc utkwionych wieczności,
Kędy słowo — niestety!
Kona w nieskończoności,
Harmoniach!
To z piór waszych o ptaki!
Utkam skrzydła dla lubéj!
To z grzyw waszych rumaki!
W które nieraz łzy próby
Gorzkiém otarł rozpędzie,
Grzywy jak srebrna piana —
Z ich jedwabiu utulę
Tę włósienną koszulę,
Co niezbędna mi wszędzie,
Gdy pierś burzą wezbrana,
W ironiach!...
Z pod stóp mi młodość rwiecie!
Leci rządza wielkości!