Strona:Piołuny.pdf/86

Ta strona została przepisana.

I stanął, spojrzał, słyszy —
Jak to kółko śpiewało,
Poszedł daléj — śród ciszy,
Niebo przed nim zagrzmiało!...





Qui pro quo.

Szedłem ulicą, raz, za granicą,
I z okna głośno, bonjour! donośno
Głos jakiś woła — spojrzę do koła,
A tam w oknie sroczka panna,
Szczebiotnica nieustanna,
Jakby tylko co z Krakowa,
Kumeczka Maćkowa —
Byłem pewien, że ta trzpiotka,
Kiedy po francuzku gada,
Jakaś ma kompatryotka,
I z tych pewnie, co nielada!...
Może jaka znana blizko,
Sperfumowana dewotka...
Więc skłoniłem się zbyt nizko!
A to była sroczka, panna
Jak z Kleparza wygadana,
A więc odrzekłem bonjour! szczebiotce,
Wróciłem honor kompatriotce...

Drezno 1860.