Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/008

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy poetę zachwyca, rozrzewnia i cieszy
Cudowny postęp nauk, sztuk i wynalazków,
Gdy widzi jako piorun na głos ludzi spieszy,
Pełzając ukorzony po dnie mórz i piasków,
Widzi oba tej ziemi skute z sobą końce
Żelazem, które para w skrzydła dziś zamienia,
Jak człek zawładał wszystkiem, kiedy nawet słońce
Użycza mu za pędzel swojego promienia —

Ja widzę rzeczy wielkie, i piękne i śmiałe,
Która ludzkość mizerna, rachityczna, chora,
Chwyta z obrzydliwością w swoje ręce małe
I przerabia na rubla, gwineę, luidora!
I przyznając, że wielka jest geniuszu siła,
Nie wątpię, (tak użyty bywa ten dar Boży),
Że ludzkość by telegraf i tunel zrobiła
Do piekła, żeby smołę diabłu przedać drożej.

W szlachcie widzi poeta potężne tradycye
Narodu, co tą szlachtą rządził się i wspierał,
W niej widzi bohaterskie zapałem milicye
Na które świat chrześciański z wdzięcznością spozierał,
Ja widzę panów A. B, C. D. i tam daléj
Co już między Turkami nie wzniecą popłochu,
Z których mało uczciwie Pana Boga chwali
I ani jeden pewnie nie wymyślił prochu.

Poeta kiedy patrzy w obraz jaki dawny
Widzi, oprócz zawartych w tem płótnie piękności,
Cały okres tych czasów, w których żył mistrz sławny
I myślą sięga dziejów tej wielkiej przeszłości —
Ja znowu kiedy patrzę na obraz Rubensa
Wspomnienie sławy mistrza w pamięci mi ginie,
Bo przedewszystkiem widzę te kaskady mięsa,
Któremi wszystkie jego zdobne są boginie.

I w dalszym mej spowiedzi z kretynizmu ciągu
Wyznaję na mą hańbę, bo nie na zaletę,
Że od najsławniejszego greckiego posągu
Wolą młodą i ładną, żyjącą kobietę;