Ów mecenas ludu
Wspólnik jego trudu
I cnót jego czciciel,
I stróż jego mienia
Dwa razy przez lato
Z własnego natchnienia
Wyszedł za rogatki.
Wszystko zaś co gwarzy
O tym ludku tkliwie,
Tylko mu się marzy
Pięknem w perspektywie.
Bo ani z nim gadał,
Ani żył z nim społem,
Ani z nim za stołem
Kartofli nie jadał,
Ani z nim nie płakał,
Ani z nim nie śpiewał,
Ani w karczmie skakał,
Ani się z nim gniewał,
Tylko dla paplania
Dla szyku też trocha
I dla przekonania;
Że coś przecie kocha:
∗
∗ ∗ |
Za to ma już prawo
Resztę nienawidzieć
I w lewo i w prawo
Ze wszystkiego szydzić,
Wszystkich z błotem mięszać
I strącić najniżej,
A zwłaszcza psy wieszać
Na tych, co są bliżéj.
W tym samym gdzie mieszka
Domu, prócz dziedzińców
Znaleść nieomieszka
Pietnastu złoczyńców