Wreszcie, cóż ich różnić miało
Owych greckich w sercu braci,
Interesów mieli mało
Wszyscy byli nie żonaci,
Więc kiedy nie było miary
Zrobić z siebie nieprzyjaciół,
Cóż dziwnego, że trzy pary
Świat stary liczył przyjaciół?
Niechby Orest był dostatni
Pylad goły, dajmy w nędzy,
I chciał już w biedzie ostatniej
Wziąć u Oresta pieniędzy;
Cóż byłoby? — ze chciwością
Orest brudną by się zaciął,
Pylad splamił niewdzięcznością,
I przepadło dwóch przyjaciół!
Niechby który z nich miał żonę
Z cokolwiek ładną twarzyczką,
Lub co gorsze jeszcze pono
Przyjaciółkę baletniczką,
Prędkoby przyjaźń ustała,
I zawziętych nieprzyjaciół
Historja by cytowała
Zamiast tych kilku przyjaciół!
Niechby z sobą graniczyli
Suchą miedzą, lub przez rzeczkę,
Nimby rok z sobą przeżyli,
Jużby mieli jakąś sprzeczkę;
Orest by się worał w grunta,
Pylad w lesie chrustu naciął;
I nie warta kłaków funta,
Cała przyjaźń tych przyjaciół!
Niechby Orest na Marszałka
Chciał iść, o! nic pewniejszego,
Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/042
Ta strona została uwierzytelniona.