Żem szlachcianka dawnej daty,
Księżnom i grafiankom równą,
Że król Popiel był żonaty
Z jakąś Dziurdziulewiczówną!
Miałam lokajczuka Jana,
Wziętego prosto od sochy,
I panneczkę, co mi zrana
Kładła na nogi pończochy.
A i guwernantkę miałam
Razem z panną marszałkówną,
Ale uczyć się nie chciałam,
Będąc Dziurdziulewiczówną!
Umiem jednak, proszę spytać,
Rzeczy nie trudne pojęciu,
Wcale nie źle pisać, czytać,
I rachować do dziesięciu,
Nie wiele mi w głowę wpadło,
Ale mi to wszystko równo,
Mogę być głupią jak sadło,
Będąc Dziurdziulewiczówną!
Po francuzku sobie mówię
Tak jak i największe panie,
I choć z kim, to się rozmówię
I zagram na fortepianie.
Byłam panną niemilczącą,
Jestem mężatką wymowną,
A zawsze swój takt mającą,
Słowem: Dziurdziulewiczowną!
Co roku na imieniny
Albo jakie wielkie święto
Bal u ciocieczki Balbiny
Albo wuja prezydenta, —
To bywało na nich żadna
W tańcu mnie już nie wyrówna,
Tylko słychać: jakaż ładna
Dzisiaj Dziurdziulewiczówna!
Taka piękna parantela,
Wszystko gdyby szczury w mące,
I posag nie bagatela,
Bo blisko cztery tysiące;
Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.