Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.
IDEAŁY.




Dwie młode panienki w ogródku siedziały,
I tak szepcząc zcicha z sobą rozmawiały:
Maryniu kochana, powiedz mi tak szczerze,
Jak szczerze odmawiasz codziennie pacierze,
Jakie twe marzenia o szczęsnej przyszłości,
O przyszłym kochanku, o przyszłej miłości,
O tym, kto zawłada uczuciem twem całem,
I kto jest nareszcie twoim ideałem!

Ideał mój, Zosiu, jest piękny i młody
Blondyn, oczu jasnych, z wąsikiem bez brody,
Skromniutki w układzie, w obec mnie nieśmiały
A tylko w zdarzeniu dumny i zuchwały, —
Czuły, dźwięcznym głosem i oka wymową
Świadczący, że miłość dlań rzeczą jest nową,
Uczuciem pod wpływem mych uczuć dojrzałem..
Taki tylko może być mym ideałem.

A ja znów inaczej, kochana Marylko,
Wprawdzie i ja także chcę młodego tylko,
Ale nie blondyna, ja brunetów wolę,
Lecz marzę bruneta o spokojnem czole,
O duszy ognistej, zarównie czułego,
Jak pełnego życia, oraz namiętnego,
Którego by miłość ciągłym była szałem,
Taki mem marzeniem, taki ideałem.