— Dawne czasy, Mocia Dziko,
— Dobre czasy, Moci Dzieju!
Jak to my z tym czasem lecim,
Czy to Wasan obliczyłeś,
Wszakże to w osiemset trzecim
Afekt mi swój oświadczyłeś
Przed całą naszą publiką
W tydzień po świętym Andrzeju.
— Tak jest Mocia Dobrodziko,
— Widzisz Wacan Moci Dzieju!
Mimo damskiej moderacyi,
I nagabania wszelkiego,
Trzeba było warjacyi
Wyjść za wisusa takiego;
Dowiodłam nie brak oleju
Widząc w tem własne ryzyko,
— Poszłeś z kwitkiem Moci Dzieju,
— Poszłem z kwitkiem Mocia Dziko,
— Poszłeś z kwitkiem, Moci Dzieju!
— Tak niestety Mocia Dziko!
Potem przepadłeś bez wieści
I długie minęły lata,
Bo lat z górą ze trzydzieści,
Używałeś sobie świata:
Dziś powrócić masz myśl dziką
Do dawnego przywileju.
— Zgoła. Mocia Dobrodziko!
— Tak, tak, Moci Dobrodzieju.
— Kłamstwo, Mocia Dobrodziko,
— Prawda święta, Moci Dzieju!
Przewąchałeś nosem worek,
Nie źle zgoła napełniony,
I porządny w mieście dworek,
I folwarczek opatrzony.
Gore czapka na złodzieju,
Byłoby na wdowę Cliquot,
Czy tak Moci Dobrodzieju?
— Kłamstwo Mocia Dobrodziko!
Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/070
Ta strona została uwierzytelniona.