Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

To małżeństwa niedorzeczne,
To przyjaźnie źle sklejone,
Dziwna jakaś mięszanina
Jak ciepłej zupy z chłodnikiem,
A zawsze temu przyczyna
Jakiś interes łącznikiem.

Poszli się łączyć na siebie,
Dowodzą nam tego dzieje,
W zaszłej niekiedy potrzebie
Z najuczciwszymi złodzieje:
Widziano Niemca z Polakiem,
Nawet Francuza z Anglikiem,
Co już wyraźnym jest znakiem,
Że zysk jest ludzi łącznikiem.

Patrz ta kokotka paryzka,
To szczęście pana hrabiego,
Zawsze przy nim, zawsze zblizka,
Zakochana w bródce jego.
Od lat trzech po nasze czasy
Stosuneczków nie ma z nikim:
Hotel w Neuilly albo Passy
Jest tej czułości łącznikiem.

Z brudnym żydem tego pana
Jakiż stopień zażyłości?
Czemuż u tego kapcana
Po dniach całych prawie gości? —
Rzecz jest jasna: żyd bogaty,
Pan ostatnim rozrzutnikiem,
Więc oberznięte dukaty
Są ich przyjaźni łącznikiem.

Chcąc dociec związku ścisłego,
Który nie rzadko się zdarza,
Z głupim człeka rozumnego,
Albo z wesołym nudziarza,
Dojdziesz zawsze: jakiś nosek
Nóżka z zgrabniutkim bucikiem,