Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

«W Paryżu będę blagować,
«W Berlinie w knajpach burszować,
«We Włoszech opery śpiewać,
«W Londynie będę poziewać,
«A tak każdemu pochlebię,
«I mądrym nazwę każdego,
«I uznam za potrzebnego,
«Że się czuć będą jak w niebie.
«I prędzej przyjmą pagody,
«Nasze zwyczaje i mody,
«Jak my ich frak, kapelusze,
«Bardzo brzydkie przyznać muszę.
«Bo ludzie ludzi niewolą
«Nie kijem grubym, lecz papką,
«Łatwą do ukłonu czapką
«Dobrem słowem, miękką wolą.
«Znam naród, który się kijem
«Nie dał ogłaskać niczyjem,
«A poczytam za zasługę
«Zrobić zeń wiecznego sługę.
«Wiem, że lubi sobie żarty,
«Jeść, pić dobrze, paradować,
«Przedewszystkiem popróżnować,
«I dnie całe grywać w karty.
«Przytem tak pochlebstwo lubi,
«Że duszę swoją zagubi,
«Straci wszystko, podrwi głową,
«Za pochlebne jedno słowo.
«Tym otworzę dom mój cały,
«Dam codzień sute śniadanie,
«Potem obiad Mocium panie,
«Z czternastu potraw wspaniały.
«Dwieście stołów preferansa,
«Dwieście kółek kontredansa,
«A dla tych, którzy w kontuszu,
«Węgierskiego wyżej uszu;
«Wszystkim stosowna nagroda...
«Za sześć bezików Szambelan,
«Dziesięć bez atout kasztelan,
«Za sto szlemów wojewoda!