Czy w powszedni dzień, czy w święta
Na ulicach wrzawa,
I choć biedna, choć ściśnięta
Zawsze to Warszawa!
I choć strudzisz twoją stopę
Do znużenia prawie,
Zawsze znajdziesz Europę,
Nie Chiny w Warszawie.
Gdzie nie spojrzeć dziś na twarze,
Babuleńki żwawe,
Staruszkowie gawędziarze
Na całą Warszawę;
Krzepkiej młodzi grono liczne
Na każdej zabawie,
A kobiety takie śliczne
Jak zawsze w Warszawie!
A poczciważ to natura:
Co krok taniec prawie,
A tak samo rżną mazura
Jak dawniej w Warszawie.
Choć ją nieraz srodze nęka,
Uciska dłoń krwawa,
Łzę uroni, lecz nie stęka
Poczciwa Warszawa.
To też nie źle sobie żyją,
Stroją w pióra pawie,
Jedzą smacznie, tęgo piją,
Bo jest co w Warszawie;
Trudno tam o kęsie chleba
I o lichej strawie,
Lecz bogatym czego trzeba
W rozkosznej Warszawie?
Czy ci kieszeń tylko starczy
O to bądź w obawie,
Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.