Strona:Piotr Kropotkin-Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju.pdf/102

Ta strona została przepisana.

Wysychanie to trwa do czasów dzisiejszych i odbywa się z szybkością, z której do niedawna nie zdawano sobie sprawy. Wobec czynnika tego człowiek był bezsilny. Gdy mieszkańcy północno-zachodniej Mongolji i wschodniego Turkiestanu spostrzegli, że woda ich opuszcza, nie mieli innego wyjścia, jeno posunąć się w kierunku szerokich dolin, położonych w równinach, i wypchnąć dalej na zachód dotychczasowych mieszkańców tych równin. W ten sposób jedne szczepy za drugimi zostały wepchnięte do Europy, zmuszając przez całe wieki najrozmaitsze plemiona do posuwania się bądź z zachodu na wschód, bądź ze wschodu na zachód — w nieustannym poszukiwaniu nowych siedzib trwałych. Podczas tych wędrówek rasy pomieszały się z rasami, ludność dawna z imigrantami, Aryjczykowie z rasą Uralo-altajską. Nie byłoby nic dziwnego, gdyby, instytucje społeczne, urzymujące ich niegdyś w kraju macierzystym, zniknęły zupełnie dzięki tak zwykłemu w Azji i Europie pomieszaniu ras i różnorakim ich nawarstwieniom. Instytucje te jednak bynajmniej nie rozpadły się; uległy tylko zmianom, koniecznym w nowych warunkach życia.
Teutoni, Celtowie, Skandynawowie, Słowianie i inni, gdy po raz pierwszy zetknęli się z Rzymianami, znajdowali się w przejściowym okresie społecznym. Związki klanowe, oparte na rzeczywistym lub domniemanym pochodzeniu spólnem, utrzymywały je w całości społecznej przez całe tysiącolecia. Związki te jednak tylko póty odpowiadały swemu zadaniu, póki wewnątrz rodu lub plemienia nie powstały rodziny oddzielne. Jakkolwiek z powodów wyżej zaznaczonych oddzielna rodzina patryarchalna oddawna już, powoli lecz stale, rozwijała się wewnątrz klanu i ostatecznie prowadzić musiała do nagromadzenia bogactw w rękach jednostek i do dziedzicznego przekazywania ich. Częste wędrówki barbarzyńców i związane z niemi wojny tylko przyspieszały podział rodów na rodziny oddzielne, gdy jednocześnie rozproszenie plemion i pomieszanie ich z obcymi, nadzwyczajnie ułatwiało rozkładanie się związków, założonych na pokrewieństwie. Wówczas barbarzyńcy znaleźli się wobec niebezpieczeństwa, że ich klany rozpadną się na luźne zbiorowiska rodzin, z których najzamożniejsze — szczególniej jeśli połączą funkcje kapłańskie lub sławę wojenną z bogactwem — narzucą swą władzę wszystkim innym, jedynym ratunkiem było powołanie do życia nowej formy organi-