Strona:Piotr Kropotkin-Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju.pdf/193

Ta strona została przepisana.

cy każdego domu znają się pomiędzy sobą i pomagają jedni drugim. Oczywiście mniejsze lub większe kłótnie bywają w dzielnicach ubogich, jak wszędzie; ludzie jednak łatwiej tam gromadzą się podług sympatji osobistych, i pomoc wzajemna znajduje zastosowanie znacznie szersze, niż w klasach zamożnych. Jeśli spojrzymy np. na dzieci, bawiące się na chodniku lub podwórku, odrazu będziemy musieli stwierdzić, że — pomimo chwilowych bójek — działa pomiędzy niemi poczucie salidarności, chroniące je nieustannie od najrozmaitszego rodzaju nieszczęść. Gdy tylko który z malców nachyli się nad otworem kanału, drugi natychmiast ostrzega go: „nie zaglądaj tam, tam siedzi febra“. — „Nie właź na ten mur, bo pociąg zabije cię, jeśli spadniesz! Nie podchodź blizko do studni! Nie jedz tych jagód — to trucizna, umrzesz!“ — Oto pierwsze nauki, które słyszy dziecko, gdy znajdzie się poza progiem mieszkania. O ileż liczniejsze byłyby wypadki nieszczęśliwe pomiędzy dziećmi, ileż więcej byłoby przejechanych utopionych i t. p., gdyby nie działała nieustannie tego rodzaju pomoc wzajemna. — Jeśli zaś pomimo wszystko jakiś Jaś lub Zosia wpadnie do kanału, cała gromada dzieci podnosi natychmiast taki krzyk, że wszyscy zbiegają się na ratunek.
Do tego rodzaju pomocy wzajemnej przyłącza się pomoc pomiędzy matkami. „Nie może pan sobie wyobrazić — mówiła mi pewna lekarka, pracująca w dzielnicach ubogich — jak bardzo kobiety pomagają tam sobie nawzajem. Jeśli która kobieta nie może przygotować nic na przyjęcie dziecka, którego się spodziewa — a jakże często zdarza się to — wszystkie sąsiadki przynoszą cośkolwiek dla nowego przybysza. Jedna z sąsiadek bierze zawsze w opiekę dziecko, gdy inne tymczasem krzątają się koło gospodarstwa póty, póki matka nie może wstać z łóżka“. — Jest to zwyczaj bardzo rozpowszechniony. Mówią o nim wszyscy, którzy żyli pomiędzy ludźmi biednymi. Matki na tysiąc sposobów pomagają sobie nazwajem i roztaczają opiekę nad dziećmi.