Strona:Piotr Kropotkin-Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju.pdf/61

Ta strona została przepisana.

rząt domowych, lub trzymanych w niewoli, posiadamy niemałą liczbę niewątpliwych faktów spółczucia pomiędzy zwierzętami dzikimi na wolności. Max Perty i L. Buchner podają niemało faktów tego rodzaju. Zasługuje również na rozpowszechnienie opowiadanie J. C. Wooda o łasicy, która wróciła się, aby podnieść i ratować ranną towarzyszkę. Do podobnych faktów należy przytoczone przez Darwina opwiadanie kapitana Stansbury w jego podróży do Utah; widział on tam ślepego pelikana, który był karmiony, i to dobrze karmiony, przez innego pelikana rybami, przynoszonemi z odległości 50 kilometrów. H. A. Weddel widział niejednokrotnie, jak od gonionego przez myśliwych stada wigoniów boliwijskich i peruańskich oddzielały się rozmyślnie najsilniejsze samce i pozostawały w tyle, w celu utworzenia tylnej straży. Fakty spółczucia i pomocy, świadczonej rannym towarzyszom, przytaczane są przez wielu zoologów. Fakty takie są zupełnie naturalne; spółczucie jest nieuniknionym wynikiem życia społecznego. Atoli spółczucie oznacza również wielki postęp w ogólnym rozwoju inteligencji i wrażliwości; jest ono pierwszym krokiem ku rozwojowi wyższych uczuć moralnych. A w dalszym ciągu jest to poważny czynnik rozwoju.
Jeśli poglądy dotychczasowe uznamy za słuszne, powstaje zapytanie: w jakiej mierze można uzgodnić je z takim pojmowaniem walki o byt, jakie rozwinął Darwin, Wallace i ich następcy? Odpowiem na to krótko. Przedewszystkiem żaden przyrodnik nie może wątpić, że pojęcie walki o byt, rozciągnięte na całą przyrodę ożywioną, jest jednym z najpotężniejszych uogólnień wieku XIX. Życie jest walką i w walce tej utrzymują się przy życiu najzdatniejsi. Atoli jeśli postawimy pytanie: „jaką bronią przeważnie prowadzona jest ta walka?“ i „kto w niej jest najzdatniejszy?“, odpowiedzi będą różne, zależnie od różnych postaci walki; a mianowicie — chodzić tu będzie o to, czy mamy do czynienia z bezpośrednią walką o jadło i życie pomiędzy oddzielnemi jednostkami, czy też z tą walką, którą Darwin określał jako pojmowaną w znaczeniu metaforycznem, walką, będącą często kollektywnem zmaganiem się z przeciwnościami. Nikt nie zaprzeczy, że wewnątrz gatunków istnieje w pewnej mierze rzeczywiste spółzawodnictwo o jadło — przynajmniej w niektórych okresach. Chodzi jednak o to, czy spółzawodnictwo dosięga tego napięcia,