Strona:Piotr Kropotkin-Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju.pdf/67

Ta strona została przepisana.

pomiędzy ludźmi, to to samo w stopniu jeszcze wyraźniejszym musi panować między zwierzętami. W świecie ptasim niszczenie jajek odbywa się w rozmiarach tak potwornych, że na wiosnę i w pierwszej połowie lata jajka są dla niektórych gatunków głównem pożywieniem; a cóż mówić o burzach lub powodziach, niszczących cale miljony gniazd; co mówić o nagłych zmianach temperatury, tak zabójczych dla młodych ptaków. Każda burza, każda powódź, każde zakradzenie się szczura do gniazda ptasiego, każda nagła zmiana ciepłoty — usuwają masami tych domniemanych spółzawodników, tak groźnych w ujęciu teoretycznem.
Znane są fakty nadzwyczaj szybkiego rozmnożenia się koni i bydła w Ameryce, królików w Nowej Zelandji, a nawet niektórych zwierząt dzikich, przywiezionych z Europy (gdzie zbytnie rozmnażanie się ich powstrzymuje wpływ człowieka, a nie spółzawodnictwo). Fakty te jawnie przeczą teorji przeludnienia. Skoro konie i bydło mogły tak szybko rozmnożyć się w Ameryce, dowodzi to poprostu, że pomimo całego mnóstwa bawołów i innych przeżuwających nowego świata tamtejsza liczba trawożernych była znacznie niższa od tej, która mogła wyżywić się na prerjach. Skoro mijony przybyszów znalazły obfitość pożywienia, bynajmniej nie doprowadzając do głodu poprzednich mieszkańców prerji, dojść musimy do wniosku, że w Ameryce panował raczej pewien brak trawożernych, a nie ich nadmiar. I mamy powody do twierdzenia, że brak zwierząt jest naturalnym stanem rzeczy na całym świecie; znajdujemy tu tylko drobne wyjątki czasowe. Obecna liczba zwierząt na pewnym obszarze określona jest nie przez najwyższą zdolność wyżywienia tego obszaru, lecz przez najniepomyślniejsze warunki, jakie w danym miejscu zdarzają się. To też spółzawodnictwa bynajmniej nie możemy uważać za stan normalny; inne czynniki wchodzą tu w grę i utrzymują zwierzostan poniżej normy. Spojrzyjmy np. na konie i bydło, pasące się przez cały rok na stepach kraju Zabajkalskiego; przekonamy się, że zawsze pod koniec zimy są one bardzo chude i wyczerpane. Atoli pochodzi to nie stąd, że brak jest jadła dla wszystkich — trawa pokryta zaledwie cienką warstwą śniegu, znajduje się wszędzie w obfitości — lecz z powodu trudności wydobycia jadła z pod śniegu; trudność ta zaś jest jednakowa dla wszystkich koni. Przytem wczesną wiosną zdarzają się dni gołoledzi i jeśli kilka tego rodzaju dni nastąpi po sobie, konie słabną jeszcze bardziej. Skoro