Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/23

Ta strona została przepisana.

— W słowach tych przebija się zawziętość!... Pozwól mi pani jednak wypowiedzieć się. — List był zupełnie taktowny i słuszny. Postanowiłem nawet w odpowiedzi wykaligrafować coś równobrzmiącego... lecz powstrzymałem się... czy pani wie; dlaczego?... Oto od czasu... — mogę śmiało użyć tego wyrażenia — od czasu naszych zaręczyn nie mogłem zapomnieć usteczek pani,... tych usteczek świeżych, gorących, miękich jak puszek, namiętnych... Usteczka te były — przyczyną moich szaleństw, mojej bezbożności, mego zwątpienia! Napróżno szukałem czegoś podobnego... napróżno!.. Łaskawa pani...
— Cóż?
— Dziś... po upływie roku znowu spotykamy się tutaj... w tem samem miejscu, otoczeniu... wszystko tu zupełnie takie jak wówczas...
— Tylko, że ja obecnie żadnemu oficerowi nie odmówiłam tańca.
— Znowu przy stole siedzieliśmy obok siebie z tą różnicą, że przed rokiem prosiłem o pani rękę. To było głupie!...
— Mógłby pan więcej być uprzejmy.
— Ale za to panią ucałowałem. To było najrozsądniejsze, co wówczas uczyniłem.
— Panie doktorze!...
Postępowanie moje powinno było inny wziąć obrót.
Numer drugi — całus — należało postawić na miejsce numeru pierwszego, a numer pierwszy — oświadczyny — mogły dotąd nie istnieć. — Jeżeli pani będzie chciała wstać przemocą, rozerwie pani suknię... Tak, tego roku poprawimy tę formułkę matematyczną, aby było....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Panie doktorze!....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .