Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/29

Ta strona została przepisana.

asystentowi wylać kubełek zimnej wody na głowę pielęgniarki, sam zaś, rozmyślnie, puścił jeszcze kilka silnych prądów elektrycznych pacjentowi.
Po ukończeniu wizyt, gdy już był na schodach, odezwał się do asystenta: „Czy zauważył kiedy kolega u panny Svingstrup skłonność do sentymentalizmu?“
— Nigdy nie podejrzewałem jej nawet o podobne uczucie.
— Ja także nie! — A jak się zapatruje na ten wypadek nasza młoda wiedza?...
Hm... prawdę mówiąc, panna Svingstrup jest w latach... hm... przejściowych, dla tego sądzę, że zaszły wypadek uważać należy za przyczynę... która...
— Szanowny kolego, jak widzę, nie jesteś znawcą ludzi. Ja sądzę inaczej... Teraz jesteśmy dopiero na drodze do rozwiązania zagadki.
— Jakiej zagadki?
— Dotyczącej N-ru 13-go. Proszę zatem mnie posłuchać i wykonać dokładnie co powiem. Dziś po południu, polecisz pan, aby pielęgniarka Svingstrup przygotowała odpowiednio salę chorych dla dyfterytyków, gdyż w szpitalu epidemicznym okazał się brak miejsca. Ze względu na niebezpieczeństwo przeniesienia zarazy, surowo zabronisz pan przeznaczonym do obsługi sali felczerom i pielęgniarkom z kimkolwiek z personelu szpitalnego komunikować się, a nawet rozmawiać. Innemi słowy mówiąc, będzie to zwykły areszt domowy. Pannie Svingstrup wyznaczysz pan pacjentów, jakich uznasz za właściwych, N° 13 jednak powinien być przeniesiony natychmiast do innego skrzydła szpitalnego. Umieść go pan najlepiej u naszej Ksantypy Mortensen. Pojmuje kolega?
— A więc pan sądzi?... Asystent zaczął się śmiać filuternie.