Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/36

Ta strona została przepisana.

— Nareszcie odnaleźliśmy to, co jego cierpieniom ulgę przyniesie. Panie kapralu, proszę zapisać na specjalną listę butelkę araku dla Madsa Hansena. Panna Holm przypilnuje, żeby chory otrzymał tyle szklanek ponczyku ile sam tylko zażąda. Jeden z posługaczy niech popołudniu przy chorym zostanie, niech pije z nim i gra w karty.
Po dyspozycji tej, zwrócił się do asystenta i rzekł półgłosem: Już widzę, jaki skandal wyprawi nam zarząd za tę flaszkę araku!... Podobnej dyspozycji z pewnością jeszcze nie było w królewsko-duńskim szpitalu garnizonowym!
Powrócił do łóżka chorego, pogłaskał Madsa łagodnie po twarzy i słowami:
— Adie, kochany przyjacielu — pożegnał nieszczęśliwego. Wychodząc z sali, wcisnął silnie czapkę na dużą, krótko strzyżoną głowę i z wojskową surowością wizytował w dalszym ciągu chorych.
Po południu Mads oka nie zmrużył; pił poncz z araczkiem, grał w karty, przekonany, że to święta Bożego Narodzenia.
Nad wieczorem rozpoczęła się walka ze śmiercią. Posługacz czemprędzej przywołał pannę Holm. Gdy Mads ją spostrzegł, uniósł się z wysiłkiem z posłania, objął ją za szyję, głowę oparł na jej piersi i płacząc żałośnie, wołał:
— Matko... matko najdroższa!...
Starsza już, nieco przekwitła panna, zaczęła go pieścić czule i przemawiać jak do dziecka...
Umarł szczęśliwy. Zdawało mu się, że z matką spędza Boże Narodzenie!...