Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Nie, tam mógł być tylko architekt!... Oo do niego, nie miał nawet najmniejszej wątpliwości. Tam mógł się znajdować tylko osobnik, który bywał u niej dawniej.
W myśli przebiegł całe jej otoczenie, nie pomijając nikogo, nawet osób, któremi się choć cośkolwiek interesowała, podejrzenie padało jedynie na architekta.
On jej towarzyszył do miejsc kuracyjnych, był wszędzie, dokąd ona się udawała, a wreszcie bywał w jej domu...
Wyśmiewała go co prawda, ale też często o nim mówiła. Był w dodatku miłym i przystojnym mężczyzną. Poznał go u niej i zrobił dobre wrażenie. Mówił nawet nieraz do niej, że nie pojmuje, dla czego go tak ośmiesza?...
Teraz... przeciwnie... dziwi się, że nie wyraził względem jego podejrzanego zachowywania się, swej antypatji, wstrętu, nienawiści!... Gdy zaczął sobie przypominać, że ten partacz budowlany do niej zanadto się zbliżał, dreszcze przeszły mu po ciele i czuł się zdolnym go zabić!...
Zdawało mu się, że go ktoś ściska za gardło, a on w rozpaczy zabija przeciwnika, aby swoje życie uratować!...
We wspomnieniach różnych, nawet najdrobniejszych czynów, szukał usprawiedliwienia i potwierdzenia swej nieufności.
Stosunek zachodzący między nimi, badał przecież jak najdokładniej, z mikroskopijną ścisłością; w przyjaźni tej nie udało mu się odkryć nic zdrożnego, nic nieprzyzwoitego, dla czego dzisiaj ujawnia się ta pewność, że w tejże chwili jest on, a nie kto inny w jej mieszkaniu?...
Ah!... w stosunku do kobiet, każde przypuszczenie nie ulega wątpliwości!...
Wszystko to mogło być wyrachowaniem, perfidją!... Ta szczerość, jej żarty z natrętnych wiel-