Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/60

Ta strona została przepisana.

co ją w nocy spotkało. Mówiła, że ty do niej gwałtem się wdarłeś; że siłą pragnąłeś posiąść jej wzajemność, że przeszło kwadrans walczyła, aby się uwolnić od twojej osoby!
Zamilkł, oczekując mojego uniewinnienia się.
Nie ruszając się z miejsca, przyglądałem mu się z uśmiechem i w ciszy podziwiałem nadzwyczajną przebiegłość pani Y.
Jak świetnie obmyśliła odparcie zarzutów, nie czekając na zapytanie o winę!... Odparcie było tak sprytne i z taką prawdą wypowiedziane, że wszystkie inne jej kłamstwa manewr ten pokrywał.
To było bajeczne!... nadzwyczajne!...
— Odpowiedz, co na te zarzuty, człowieku!... Wytłomacz się!...
Do djabła... z czego się śmiejesz?...
— Ja się śmieję?... Wybacz, bezwiednie to uczyniłem. Znajduję, że ty masz rację. Ja, rzeczywiście, marnie się zachowałem!... Chciałem ci ją odbić!... Niestety, zostałem zdemaskowany.
Twoja ukochana jest czysta jak śnieg, a nieugięta jak opoka. Życzysz sobie abym ją przeprosił?... Jestem gotów!... Zapewniam, że czuję nawet potrzebę dać jej zadosyćuczynienie.
Przyglądał mi się chwilę z powątpiewaniem, poczem odpowiedział:
— W słowach twoich odczuwam myśl utajoną... ty chcesz mnie otumanić. Z początku także uważałem za niemożliwe, żebyś ty był zdolny uciekać się do pospolitego kłamstwa... Musisz jednak przyznać, że to wszystko przeciw tobie przemawia. Dla czego ona dzisiaj rano tak rozpaczała?... Gdyby tak było jak utrzymywałeś, byłaby przecież całą sprawę w tajemnicy trzymała. Nie uwierzysz jak ciężko przychodzi mi wyrazić żal do twojej osoby. Czy mogę jednak ukryć ten ból?...
— Mój przyjacielu, zakończmy te udręczenia. Tu nie ma wątpliwości, że ty obowiązany jesteś