Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/66

Ta strona została przepisana.

wychylić, gdy usłyszałem głos barona: „Co u licha! brak mi piędziesięciu talarów!.. Wychyliłem spokojnie kieliszek, poczem zagadnąłem z uśmiechem: Widzisz baronie, za gorszego się przedstawiasz aniżeli jesteś. Widocznie okpiłeś księdza o piędziesiąt talarów mniej, albo też koniak landrata wywiera na ciebie inny skutek, aniżeli na innych.
Nam naprzykład wszystko się dwoi i zdaje nam się jak gdybyś pan był podwójnie pijany jak jest w rzeczywistości, gdy panu w oczach wszystko się przepołowią!...
Dowcip mój przyjęli wszyscy śmiechem, nawet baron. Po chwili jednak, gdy poraz drugi przeliczył zawartość pugilaresu, powtórzył: „Nie, jak pragnę zbawienia, brak mi piędziesięciu talarów.”
— Panie szambelanie, uczyń mi tę łaskę i przelicz raz jeszcze. Wychodząc z hotelu miałem ośm piędziesięciotalarówek, obecnie jest ich tylko siedm.
Ku ogólnej wesołości graczy, wziął landrat paczkę banknotów od barona i począł je liczyć na nowo.
Lekarz powiatowy a serdeczny mój przyjaciel, przyglądał się z tajemniczym zaciekawieniem scenie liczenia pieniędzy. Po chwili landrat oświadczył: Nie, tu jest tylko siedm biletów piędziesięciotalarowych; poczem zapytał poważnie: Czy pan tylko zupełnie jesteś pewny, że ośm ich być powinno?
„Tak, pijany nie jestem, na Boga, żebym nie wiedział co posiadam“ — odparł stanowczo baron. Gdy wychodziłem z hotelu, przeliczałem pieniądze, było wówczas ośm piędziesiątek; liczyłem je poraz drugi, gdym tu szedł bezpośrednio.
Powstała grobowa, nieprzyjemna cisza... Landrat po długiej, nieznośnej pauzie zabrał głos: „Przykro mi bardzo baronie, ale jeżeli pieniądze te tutaj były, to tutaj znaleźć się muszą.”