i jutro na pewno sprawa się wyjaśni. Z pewnością, albo tutaj, albo w hotelu pieniądze się znajdą. Wogóle pięćdziesiąt talarów nie odgrywają u niego żadnej roli.
W nieco przykrym nastroju rozchodziliśmy się do domów. W przedpokoju szepnął mi landrat, że nazajutrz pragnie zemną pomówić.
Udałem się z doktorem do domu. W drodze ubolewaliśmy, że baron tak niewłaściwie się zachowywał. Gdyby nie był tak pijany, byłby wiedział, co czyni i mówi i z pewnością zajście całe nie przybrałoby tak drażliwego charakteru.
W rzeczywistości obraził on całe towarzystwo landrata, oskarżając je o kradzież.
Ja mówiłem o tej sprawie obszernie i z oburzeniem; przyjaciel mój przeciwnie, starał się całe zajście w żart obrócić.
— Gdyby tak nawet było, powiedz pan, gdyby w rzeczywistości pan, albo ja, wziął tę pięćdziesiątkę, nie byłoby to nawet moralnem tego głupca barona z jego mamony oskubać? Czy nie bylibyśmy narzędziem sprawiedliwej Nemezis? Czy oszukany pastor nie rozgrzeszyłby nas z tej winy?
— Nie sądźmy tych spraw tak powierzchownie — odparłem — ja z mej strony uważam kradzież za najwstrętniejsze przestępstwo. Pojmuję, że ktoś w uniesieniu zabije drugiego; w zbrodni takiej ukrywa się nieraz szlachetne, podniosłe uczucie. Usprawiedliwić też można kradzież popełnioną z głodu, ale kradzież, której motywem jest tylko chęć zdobycia, to zbrodnia pospolita!
W czasie wypowiadania tych frazesów, radowałem się z czystości głosu, który ani zadrgał przy wygłaszaniu tych wzniosłych zasad. Jednocześnie myślałem o tem, żeby czasem pięćdziesięciotalarówka nie wysunęła mi się z kamaszka.
Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/68
Ta strona została przepisana.