dzenia? może to tylko wspomnienie tego nieszczęśliwego poranku budzi przeczucie i drżenie duszy, gdy przechodzę koło młyna? Jeszcze stoi, jeszcze nad nim nie wyrzeczono wyroku.
Jeżeli smutek rzuca mną z jednego miejsca na drugie, szukam spokoju w pracy i książce. Pisząc zapominam, że Małgosia umarła. W książce tej żyje, w książce tej zmartwychwstaje ze Spokojem Bożym, którym mię obdarzała, gdym zmęczony wędrowiec na Wiatrakowej schronił się Górze.
Mam ochotę napisania przedmowy do mej prawie, już ukończonej książki. Nowomodny literacki katechizm wyklucza przedmowy, jakoteż i odezwy w środku książki od autora do miłych czytelników. Jedno z pierwszych przykazań brzmi:
Autor nie ma prawa wystąpienia ze swą osobą i wykazywania swych prywatnych poglądów. Autor powinien się subiektyzować w książce, która za niego ma przemawiać. Wykazanie tych niedorzeczności ma być celem mojej przedmowy. Jeśli autor ma coś na sercu, potrafi zwierzyć się czytelnikowi pomimo katechizmowego zakazu. Jedna z osób przemawia w jego imieniu. Do czego więc prowadzi niedozwalanie osobistego w książce występu? Większość książek samego się tyczy autora. Na-