Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

niu, siwiejącemi, ale jeszcze nie przerzedzonemi włosami. Z pełną miłości pobłażliwością retuszują wszystkie otyłości, łysiny, śmieszności i brzydotę. A gdy przypadkiem ujrzą w lustrze swą postać, wydaje im się, że dobrze wyjść można na skromności przyznającej się do błędów z całą szlachetną szczerością; otoczy to ich aureolą oryginalności, przewyższającą o wiele każdą prawdziwą piękność. Za przyznanie się do niedostatków cielesnych, na duchowe wskazują zalety, których nigdy w autobiografii autora nie braknie.
I tak padają nasi literaci ofiarą żartu, bywają wystawieni na pośmiewisko świata, łatwo do śmiechu usposobionego.
Ale o to wszystko jeszcze mniejsza; gorzej, że to przebieranie krępuje autora w wypowiedzeniu niesfabrykowanego poglądu serca. Maskaradowe książki wymagają trudnych i przykrych względów dla estetycznych zwyczajów i obyczajów, sprawiających wrażenie żartu, ponieważ autor wie dobrze z czego się one w zasadzie samej składają. Znamy wszyscy modną formułkę romansu: pierwszy rozdział, którym gwałtownie w wątek wpadamy, drugi wyjaśniający pierwszy zapomocą długiej, nudnej przedmowy — będącej tłem maskarady. Wszystkie te zewnętrzne względy, co do ubioru, maszyneryi, dekoracyi, wzajemnego stosunku osób, odnoszących się do siebie podług stereotypowego wzoru — wysysają szpik energii, mogącej stworzyć w innych wa-