Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

runkach księgę pełną prawdziwego wyrazu, opowiadania, nastroju, uczucia. Sztuczność przygniata prostotę i naturalność — uniemożliwia szczerość wyznania, mogącego przynieść dużo ulgi sercom również czującym. Dlatego też książka moja jest zwierciadłem przeżytych chwil, odczutych wrażeń, dlatego też udaję się sam do czytelnika.
„Nie jestem ani pięknym, ani brzydkim, ani urodziwym trubadurem, ani demonicznym garbuskiem. Jestem tylko sercem, pragnącem wyśpiewać światu swe radości i bóle. „Kostyum“ pozostawię wielkim dziełom, które przedstawiają nam życie i jego maskaradę. Małe utwory, płynące z serca najlepiej będą napisanemi przez tych, którzy niczem więcej nad „siebie“ być nie pragną“.




XXXIX.
30 kwietnia.

Ukończyłem książkę, ukończyłem wszystko co miałem tutaj do działania.
Wczoraj wieczorem, gdym na ostatniej kartce, na Małgosi oczach ostatni pożegnalny złożył pocałunek a przedemną biały pusty leżał papier, pojąłem, że teraz dopiero nastąpiłyby dla mnie prawdziwi samotne dni na Wiatrakowej Górze. Wstałem, zebrałem manatki, spakowałem kufry, zawiadomiłem gospodarza, że jutro odpływam na okręcie.
Czegóż chcę? przedewszystkiem ztąd odjechać