wej Góry zabrakło delikatnej ręki, rozsiewającej miłość i spokój.
W końcu byłem na cmentarzu. U tej, która była słońcem mego dzieciństwa i u tej, która to słońce rozjaśniła na krótki, ale niezapomniany dzień w mym wieku męzkim.
Dobre matki, śpijcie w Spokoju, jedna obok drugiej na cmentarzu starego grodu.
....Kufer zapakowany. Na samym wierzchu leży malutka koszulka, uszyta przez Małgosię dla naszego syna.
Okręt wypłynął z portu, przesunął się około starego zamku o zwyczajnej szerokiej fasadzie, około mostu, na którym stara stała przyjaciółka i ostatnie przesyłała pożegnanie. Zamną leżało miasto czerwone, na wiosennem tle zielonych wzgórzy i łanów, z wesołym dymem, igrającym ponad kominami i bocianim klekotem na dachach. Okręt skręcił w zagięcie i zniknęło miasto.
Obudziłem się z wrażeniem, jakby zapadła kurtyna nad skończonym już dramatem, nad pełnem bajki czarodziejskiem życiem, w którem przez krótki czas brałem udział. Później okręt wjechał w nowe zagięcie fiordu — i przez jedną minutę ujrzałem z da-