Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

się maszynce spirytusowej, kupce chleba razowego, miarce wieprzowego sadła i gomułce sera.
Gdy wpadliśmy w wesołe usposobienie, bawiono się upijaniem starej dorożkarskiej szkapy, która, po zjedzeniu kawałka chleba umaczanego w wódce, biegała po rynku z żywością Araba, przestraszała chłopki, siedzące na stopniach ratusza z podniesionemi spódnicami, zagłębione w opowiadaniu spraw domowych.
.....Otwieram oczy, przygladam się jasno oświetlonemu, jaśniejącemu w blasku słońca rynkowi. Stoi na tem samem miejscu, stare domostwa również, w oknach szynkowni te same zielone szyby a kawałek Ostawy wije się między krzywemi domami. Krzaczek bzu w sąsiednim ogrodzie dodaje uroku i uśmiechu młodości starym, walącym się gmachom. Poznałem stary swój gród, podnoszę się z miejsca, pełen wesołości i szczęścia, że znowu w swem znajduję się mieście. Jestem u siebie, w ojczyźnie pamiątek i chcę być na grobie mej matki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Miasto jeszcze się nie przebudziło. Wędrując przez puste ulice, doznaję uczucia, jakgdybym swemu miastu niespodziankę urządził i zawitał wtedy, gdy się nikt powrotu mego nie spodziewał. Przesyłam wszystkim spotkanym przedmiotom serdeczne powitanie. Wielki Boże! jeszcze na tej samej wieży ta sama wisi linka. Służyła, jako aparat sygnałowy: kto ogień odkrył, był zobowiąza-