Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

Z opowiadań Małgosi wnioskuję, że i pan, młody jeszcze człowiek, tego samego doznaje uczucia. Więcej zadziwia mnie Małgosia. Jest dzieckiem ciszy a pomimo młodości, nie może się od niej oderwać. Jeśli pan sądzi, że z mojej winy, to się myli. Bardzo często prosiłem ją, by wyjechała, chciałem się z nią nawet udać do stolicy — nic nie pomagało. Twierdzi, że znalazła wszystko, czego serce pragnęło. Odczuwa bojaźń i niechęć przed tem, co po za domem się znajduje. Usposobienie to leży w jej krwi; nie przyszło to z wiekiem, nie wpłynęły modernistycznego kierunku książki. Gdy jeszcze była dzieckiem, posłałem ją w odwiedziny do krewnych żony, dla rozrywki. Przesiedziała grzecznie cały czas, ale po powrocie musiałem dać słowo, że nigdy jej w świat nie puszczę. W mieście byli wszyscy dobrzy, wszystko czynili, by jej sprawić przyjemność. Małgosia tęskniła za młynem, górą, pobladła i czuła się osamotnioną“.
Stary zamilkł, namyślił się, potem dodał: „Jednakże kiedyś umrę, zmuszoną będzie ztąd wyjechać. Może poślubi człowieka, który i tu z nią zamieszka. Ale na wiatrakowej górze niema młodzieży a o ile sądzić mogę, Małgosia nie myśli o małżeństwie, pomimo wielu przeczytanych książek o miłości“.
.....Siedziałem długo w pokoju młynarza; Małgosia zapaliła lampę, usiadła do fortepianu. Przez otwarte okno wpadał cień spokojnie stojącego młyna na tle jasnego nieba. A w ciszy rozlega się harmo-