Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

miłych, przeżytych dawniej i odczuwanych świeżo wrażeń i dochodzę do wniosku, że serce moje przynieść może miłe posłannictwo tym, które pragną i tęsknią.
Dla tej przyczyny tak wolno posuwa się robota a czasami nawet ustaje pod wpływem zmiennych wrażeń. Może waham się i dlatego, że nowe wrażenia snują na tle starych wspomnień nić dopiero co rozpoczynającego się romansu.
A może powstrzymuje mnie pewnego rodzaju tchórzostwo przed opuszczonymi przyjaciółmi i nieprzyjaciółmi? Czyż wywołuje chwilowe drżenie mej ręki ich sceptyczny uśmiech, którym powitają pielgrzymkę moją do obiecanego kraju dzieciństwa? Czyż to ja jestem tym samotnym wygnańcem, oddalonym od plotek, ironicznych dopisków? Dziś wieczór, podczas spaceru, zwierzyłem się Małgosi. Gdym swą spowiedź skończył, pochyliła główkę, jakby prosząc o przebaczenie za śmiałość i rzekła: „O ile sądzić mogę po tem, com czytała — a czytałam dużo — głównym błędem wszystkich pisarzy, jest obawa szczerego wypowiedzenia się. Czytając, doznaję uczucia, jakoby autor spoglądał wtedy nawet, gdy otwartość udaje, w stronę sądzącego czytelnika. Zawsze o swojej myśli godności, zawsze się przystraja i ozdabia, by nie wzbudzić ni gniewu, ni lekceważenia. Jeśli pan uważa moje zdanie za miarodajne, niech mu się wydaje, że jedyną jego czytelniczką — nieświadoma dziewczyna, tak głupia, że ani wyśmiać, ani rozgniewać się nie umie“.