Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

jący strumyk a biegnący poniżej niezliczonej liczby ścieżek.
Siedzimy na ławce pod lipami, naprzeciwko portyku i miejsca, w którem się zbiera woda wszystkich ścieków i spływa podziemnym kanałem do fiordu.
Podczas, kiedy słońce znika za górami i rzuca ostatnie promienie na trawę podwórza, opowiadam Małgosi o strasznym panu Esben. Kilka wieków temu mieszkał w zamku i zdobył sobie sławę wojownika i uwodziciela. W niespokojnych czasach wybudowano dla pewności potajemne przejście z piwnic zamkowych do wału, na drugiej stronie położonego. Pan Esben używał potajemnego przejścia dla swych, pełnych galanteryi, wycieczek. Był wesołym, przystępnym, lubił ludzi; zapraszał często na uczty młode małżeństwa i narzeczonych. Obywatel dawał się winem upoić i wpadał w stan nieprzytomny. Wtedy wyprowadzał pan Esben z salonu żonę a gdy dobrowolnie nie chciała, zmuszał ją, by szła za nim tajemną drogą w stronę fiordu do małego, elegancko urządzonego domu. Tam zabawa trwała dalej. Działo się to często ku zadowoleniu uprowadzonej, bo pan Esben był pięknym i wspaniałomyślnym. Oszukani mężowie i narzeczeni martwili się strasznie, ale ukryć musieli hańbę i wyrządzoną krzywdę, bo Esben znanym był z okrucieństwa i surowości. Nie mogli rozgłaszać po mieście historyi, w której ukochana główną grała rolę, tembardziej, że niewiadomo było, jak się