Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

nym go uczynił. Sądzę nawet, że wyjeżdżając nie zrobimy ojcu żadnej krzywdy. Chcesz, bym została, czekała twego powrotu i na to się zgadzam. Przypuszczasz, że trzeba serca wypróbować? Może tylko w tej samotności pragniesz mej osoby dla braku innych? Wszystko, co postanowisz, będzie dobrem, bo cię kocham“.
Pozwoliłem się Małgosi wygadać.
„Kochanie moje, byłoż to brzydko i egoistycznie z mej strony? byłoż to okrutnem, że dusza moja poiła się słowami, płynącemi z pełnego bojaźni serca? Sądzę jednak, że przebaczysz w imię radości, wywołanej mą odpowiedzią — a tą były ostatnie słowa, przytoczone w liście do wydawcy“.




XXVIII.
Koniec stycznia.

Małgosia nie pytała nigdy o mą przeszłość, nie zadała pytania, zwykle powtarzanego kochankowi. Czy szukać przyczyny w nieświadomości? bezwątpienia nie. Małgosia znała me życie, mówiła bez ogródki o wszystkiem, nie rumieniła się nigdy rumieńcem młodych dziewcząt, pragnących dać dowód swej niewinności. Czy płynęło to z przyczyny za dobrego o mnie mniemania?
Nie chciałem jej oszukiwać, gdyśmy byli sami w lesie, zapytałem prosto z mostu, co myśli o mej przeszłości?