przez dzieci. Gdybym wiedziała, że boisz się dziecięcia, czułabym wielki wstyd z tego powodu. Myslałabym, że wystarczam ci tylko do chwilowej igraszki, do chwilowego uspokojenia twych rozbujałych zmysłów. Teraz jestem dumną i pewną swego, wiem, że pragniesz we mnie widzieć matkę swego dziecięcia. I nie jestem zazdrosną, ani o przeszłość, ani o kobiety, które ją wypełniały. Biedaczki, jeśli cię prawdziwie kochały, wtedy nawet, gdyś je całował, uczuwały pustkę i rozczarowanie. Jeśli nie kochały — nie żałuję ich wcale. Znalazły, czego szukały. Żadna z nich nie zabrała mi nic, nic — i utrzymam wszystko to, co mi twa miłość obiecuje“.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
„Nie troszcząc się o twą przeszłość, miałam przecież racyę?“
Ukląkłem bez słów u jej nóg i położyłem głowę na jej kolanach.
Ojciec Małgosi chory. Podczas naszej nieobecności chodził ukradkiem do młyna — zdradzał się tem w rozmowie — a dzisiaj widzieliśmy go ztamtąd wychodzącego. Czaił się jak kot, cichutko wyjął klucz z zamku a za każdym krokiem zatrzymywał się i słuchał.
Poszliśmy do młyna, by się przekonać, co