Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

w nim robi. Wszystko było nienaruszone. Właściwie nie widzimy w tem nic dziwnego, że stary człowiek odwiedza miejsca pełne dawnych pamiątek i wspomnień. Zatrważa nas tylko tajemniczy sposób ukrywania przed nami celu swych wycieczek a przytem niemożność powstrzymania się od słów, mogących go zdradzić.
Pewnego dnia Małgosia wyszła z pokoju a ojciec pozostał ze mną, przybliżył się i szepnął:
„Zapewne zauważyłeś, że Małgosia nie lubi, bym chodził do młyna? czy Panu nigdy nie wskazywała przyczyny“? „Nie“. „To ja panu powiem, co myśli, boi się, żem stary i niewidomy, pewna jest, że sam sobie nie dam rady, że się narażam na niebezpieczeństwo i dlatego troszczy się tak o mnie bezustannie. Jest dobrą córką i nie chce się jej sprzeciwiać, gdybym jednak chciał, znalazłbym potrzebną siłę i obracał się jak młody człowiek ze zdrowemi oczyma“.
Wogóle myśli kręcą się ciągle koło młyna nietylko w dzień a i w nocy o nim majaczy. Mówi o młynie jak o żywem stworzeniu przez niego skrzywdzonem, za co obawia się pomsty.
W tych dniach, wieczorem rzekł:
„Niech pan uważa a przyzna, że stojący młyn dziwną jest rzeczą. Tak — naturalnie, gdyby był starym to co innego, ale młynowi nic nie brakuje, jest zewnętrznie i wewnętrznie w najlepszym porządku, z przeznaczeniem poruszania się, póki starczą siły. Widzi pan, w tej bezczynności leży prze-