Postanowiliśmy pobrać się w maju. Na cóż mielibyśmy czekać? W domu młynarza dość znajdzie się miejsca i jedzenia, inne potrzeby pokryją dochody z pracy literackiej. Pozostała część honoraryum posłuży na zakupienie ślubnej sukni Małgosi, gniewa się o mą lekkomyślność — ja jednak nie ustąpię, chcę żeby była najpiękniejszą i najwspanialszą oblubienicą starego miasta. Ślub odbyć się powinien w małej kapliczce, w przytułku, w obecności wszystkich starych pań. Nasza stara przyjaciółka i trzy inne dziewice poprowadzą Małgosię do ołtarza. Po ślubie, z orszakiem, wypijemy szampana, dla tych zaś, którzy go nie lubią, podamy słodkie, francuzkie wina. Z powrotem zatrzymamy się przed cmentarzem, Małgosia złoży ślubny wianek na grobie matki, bo wszak ona nas połączyła. Następnie podążamy ku Wiatrakowej Górze, gdzie jako mąż i żona, wyższe zajmiemy piętro, zamieszkiwane kiedyś przez matkę Małgosi.
Miesiąc maj... zielenią się buki, powietrze pełne woni kwiatów a w lesie, na Wiatrakowej Górze — śpiewa słowik pieśń miłości.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Dnie prędko mijają, żyjemy i marzymy w naszem szczęściu, zbliża się ono wraz z wiosną. Codziennie odbywamy nasz zwykły, daleki spacer, po zaułkach i uliczkach miasta, których nazwy przeno-