Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

czerwienienia, wyznam przed tronem Przedwiecznego, iż opuszczam ten świat ze łzami, bo mi nie dozwolił w twych spoczywać ramionach“.
„....Teraz, już czas, zawołaj ojca“.
Pocałowała starego. Żądała spokoju. Uśmiechnęła się i... zawarła powieki na zawsze.




XXXV.
Luźne kartki.

Wiosna rozgospodarowała się na Górze a za nią przybył tłum wesołych ludzi. Starzy, młodzi, dzieci, narzeczeni, poważni mężowie i matrony, nawet biedne kaleki, wszyscy pragną powitać wiosnę na Wiatrakowej Górze.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Rozsiewając złote promienie słońca, prowadzi wiosna gromadki wesołych mieszczan a te, podziwiają jej wspaniałe — wielkie dzieła.
„Już żywe zielenią się płoty, a nad dróżkami kwitną fiołki. Urwij mi kilka, chcę przypiąć do stanika“.
„Najdroższa, uważaj byś nie zdeptała ślimaka. Patrz na te motylki, jeden żółty a drugi czerwony, czarno nakrapiany. Mój Boże, pozwól im fruwać i wraz z nami używać wiosny“.
„Dzieci, słyszałyście świergotanie szpaka i móchołówki? znoszą słomę do gniazdeczka“.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .