Strona:Pisarze polscy.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.
Kraków, w listopadzie 1899 r.

Kochany Panie Andrzeju! »Legendy« wasze przeczytałem natychmiast, skoro rąk moich doszły; jednę w tym zeszycie »Krytyki« znajdziecie — nie zaspałem więc spraw naszych.
Pytacie mię o zdanie — odpowiem zatem szczerze. Jest to dla mnie niewątpliwie najpiękniejsza rzecz, jaką dotąd prozą napisaliście. Mieliście genialny pomysł, aby tchnąć krew i życie w postacie, które stały się dziś eterycznymi symbolami tylko, a przecież niegdyś żyły, cierpiały — krwią i ciałem. Próbował tego Renan; ale on pisał historyą, a wy tworzycie poezyą; dlatego on nie miał racyi, a wy ją macie. W waszych »Legendach« schwyciliście doprawdy kawał nieba w dłonie, przynieśli na ziemię i zmusili, aby napowrót przyrósł tu do nas i ziemią się stał. Znieśliście granicę miedzy ziemskiem a niebieskiem, i czytelnik, który idzie za wami, nie opuszcza ziemi ani jednej chwili i nagle — znajduje się w sferach niebieskich. I oczywiście, pełne zachwytu zdumienie go ogarnia, a dla przewodnika swego wdzięczność ma i podziw.
Tak, panie Andrzeju, otoczyliście się poszumem