cono jej na pastwę — więc idą dni, miesiące i lata, jednakowo wydane dawnej tęsknocie i dawnej rozterce.
I tęsknota staje się coraz gorsza, i dusi i dławi wciąż silniej — gdyż ostatecznie nie żądano wiele: szczęścia. Dla niejednych dusz przecie pragnienie to jest równie śmieszne i nierozumne, jakgdyby człowiek jasnowłosy zapragnął nagle mieć kruczą czuprynę. »Ależ można pofarbować włosy« — można też pofarbować życie, dopóki farba nie spełznie od deszczu lub słońca. A tymczasem szczęście nie schwytane oddala się, blednie, niebo szarzeje, jakgdyby słońca blasków nawet zapomniało. Dla Tetmajera nie ma szczęścia innego, procz kobiety-dziecka, anioła, bóstwa. Ma on najniebezpieczniejszy, najbardziej trujący duszę erotyzm liryczno-zmysłowy, namiętny a tkliwy, pragnie posiadać cieleśnie i poddać się moralnie, chce ubóstwiać i całować, modlić się i pieścić, chce kochać. Szuka swej kobiety, tak jak inni wychodzą na spotkanie Boga. A gdy sądzi, że znalazł ją, klęka przed nią w zachwyceniu i szepce: »czem jest świat cały wobec lic ukochanej, wobec głosu ukochanej, wobec dotknięcia ukochanej«... I zaczyna się odwieczna tragikomedya miłości, zacięta walka dwóch światów, które dążą ku sobie nieraz, a nawet nie widzą się wzajem, walka zmysłowości męskiej, która jest czynnikiem idealnym, psychologicznie twórczym, z naturą niewieścią, dla której zmysłowość jest poniżeniem, a pruderya — obrzydliwością. Kobieta umie bać się lub pożądać, unikać lub poświęcać się — ale kochać, tworzyć nie potrafi
Strona:Pisarze polscy.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.