ostrymi soki zaczynia »narodową kadź«. Przesadą sądów, jaskrawością zdań, nieokiełzanym pędem ślizgających się myśli spełnia i spełnić może ogromną misyę: nie pociąga umysłów, nie przykuwa serc, ale jedne i drugie budzi. Jest on w krytyce naszej niby dzwon swawolny, który huczy potężnie na światło i radość, czasem rozkołysze się i rozdzwoni dla psoty i żartu, lecz zawsze silnym, głębokim swym dźwiękiem rozdziera pustkę, głuszy świergot wróbli, tokujący szmer gołębi i kurze gdakanie. Ma ukochanie piękna, szczere i bolesne, bo to piękno co chwila z rąk mu się wymyka, tak że jednocześnie z zachwytem powstaje w nim szyderstwo, ma zapał i nieposkromioną chęć boju — więc ciężką ma pracę przed sobą i wielkie zadanie w tej społeczności, gdzie tylu jest pogodzonych, zrezygnowanych... i sytych na duchu.
Strona:Pisarze polscy.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.