Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/182

Ta strona została uwierzytelniona.
Stella.

Odgadłam tajemnicę pańskiéj wesołości i szczęścia: to prawość serca i dobroć.

Drahomir.

Nie, pani. Wielkie ze mnie nic-potem. Byłem tylko dotąd dość spokojny, ale prawdziwe szczęście nie w tém leży.

Stella.

Czasem myślę że go wcale niéma na świecie.

Drahomir.

Rozum go nie uchwyci i nie poleci za tą wizyą skrzydlatą. Czasem może ona i przelatuje blizko, ale nim się człowiek obejrzy, nim wyciągnie ręce: bywa zapóźno!

Stella.

Jakie to bolesne słowo: zapóźno.


SCENA II.
Ciż — Józwowicz.
Józwowicz.

(wchodzi śmiejąc się) Cha! cha! czy państwo wiecie, co się stało?

Stella.

Coś zabawnego, doktorze?

Józwowicz.

Rzecz okropna, tragiczna, straszna, ale przedewszystkiem śmieszna! Miliszewski chciał wyzwać Jerzego.