Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/281

Ta strona została uwierzytelniona.

velotte i Sedanem. Obecnie gdy się wieść rozeszła, że zwycięzca jest w karczmie, wszyscy dawni towarzysze pospieszyli go zobaczyć.
Siedzi więc nasz Bartek za stołem, niktby go teraz nie poznał. On taki dawniéj potulny, bije oto pięścią w stół, puszy się jak indyk i gulgoce jak indyk.
— A pamiętacie chłopcy, jakem tedy Francuzów sprał: co powiedział Steinmec?
— Co nie mamy pamiętać.
— Gadali za Francuzami, straszyli, a to jest mdły naród, was? Ony sałatę jedzą jak zające, to i umykają jak zające. A piwa to-ci nie piją, ino dycht wino.
— Juści.
— Jakeśma palili jaką wieś, to ony ręce składały i zaraz krzyczały: pitié! pitié! to niby znaczy, że dadzą picie, że im co ino dać spokój. Aleśma nie zważali.
— To to można zrozumieć jak ony szwargoczą? — spytał młody parobczak.
— Ty nie rozumiesz, boś głupi, a ja rozumiem Done dipę, rozumiesz?
— Co zaś gadacie?
— A Paryż widzieliśta? Tam-ci były batalie jedna za drugą. Ale w każdéj pobiliśma. Ony komendy dobréj nie mają. Tak téż ludzie mówili. Płot, powiadają u nich téż dobry, ale kołki kiepskie. I oficery kiepskie, i generały kiepskie, a z naszéj strony dobre.
Maciéj Kierz stary, mądry gospodarz z Pognębina począł kiwać głową.
— Oj wygrały Niemcy straszną wojnę, wygrały,