do wichrów i fal spienionych, a potem chwyciwszy co kto miał pod ręką, poczęli chłostać morze, które chciało zatopić »Purpurę«.
Wspaniała była walka tej rozpaczy ludzkiej z tym żywiołem. Lecz fale były silniejsze od żeglarzy. Działa zalane umilkły. Olbrzymie wiry porwały wielu walczących i uniosły w odmęt wodny. Załoga zmniejszała się z każdą chwilą — ale walczyła jeszcze. Zalani, nawpół oślepli, pokryci górą pian, żeglarze walczyli do upadłego.
Chwilami sił im brakło, ale po krótkim spoczynku, znów zrywali się do walki.
Nakoniec ręce im opadły. Poczuli, że śmierć nadchodzi.
I nastała chwila głuchej rozpaczy. I poglądali na się ci żeglarze jak obłąkani.
Wtem te same głosy, które poprzednio ostrzegały już o niebezpieczeństwie, podniosły się znowu, silniejsze, tak silne, że ryk fal nie mógł ich zagłuszyć.
Głosy te mówiły:
— O zaślepieni! Nie z dział wam bić do burzy, nie fale chłostać, ale statek naprawiać! Zstąpcie na dno. Tam pracujcie. »Purpura« jeszcze nie zginęła.
Na owe słowa, drgnęli ci nawpół umarli
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.