koło niego w nieładzie; tylko ci chłopi z Pognębina, Krzywdy Wielkiej, Krzywdy Małej i Mizerowa, trzymani żelazną pruską dyscypliną, stoją jeszcze. Ale i w ich szeregach czuć już pewne wahanie się. Za chwilę pękną karby dyscypliny. Ziemia pod ich nogami staje się już miękka i ślizka od krwi, której surowy zapach miesza się z wonią dymu. W niektórych miejscach szeregi nie mogą się zewrzeć, bo trupy czynią w nich przerwy. U nóg tych ludzi, którzy jeszcze stoją, druga połowa leży we krwi, w jękach, w konwulsyach, w konaniu, lub w ciszy śmierci. Oddechom braknie powietrza. W szeregach powstaje szmer.
— Na rzeź nas przywiedli!
— Nikt nie wyjdzie!
— Still, polnisches Vieh! — odzywa się głos oficera.
— Dobrze ci za moim kołnierzem...
— Steht der Kerl da!
Nagle jakiś głos poczyna mówić:
— Pod Twoją obronę...
Bartek podchwytuje natychmiast:
— Uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko!
I wkrótce chór polskich głosów na tem polu zagłady woła oto do Patronki Częstochowskiej:
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.