Był rzeczywiście wychudły, zczerniały, obszarpany. Prawdziwy zwycięzca! Przytem chwiał się na nogach.
— Cóżeś ty, pijany?
— Ti... słabym jeszcze.
Był słaby, to pewno! Ale był i pijany, bo przy jego wycieńczeniu, jedna miarka wódki wystarczała, a Bartek na stacyi wypił ich coś cztery. Ale za to miał animusz i minę prawdziwego zwycięzcy. Takiej miny nigdy przedtem nie miewał.
— Ruhig! — powtórzył. — Skończyliśmy Krieg! teraz ja pan, rozumiesz? A to widzisz? — Tu ręką wskazał krzyże i medale. — Wiesz, com za jeden? — Hę? links! rechts! Heu! Stroh! siano! słoma! słoma! siano! halt!
Ostatnie halt! wrzasnął tak przeraźliwie, że kobieta odskoczyła o kilka kroków.
— Cóżeś ty oszalał?
— Jak się masz, Magda! Kiedy ci mówię: jak się masz? to jak się masz!... A po francusku umiesz, głupia?... Musiu, musiu! kto musiu? ja musiu! wiesz?
— Człeku, co z tobą jest?
— Tobie co do tego! Was? done diner? rozumiesz.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.