— A ja czegobym nie chciał, to dadzą. Żeby nie ja, to no! Stary Kierz jest kiep: rozumieta? Rząd każe bić, to bić! Kto mnie będzie poniewierał? Niemiec? A to co?
Tu znów pokazał krzyże i medale.
— A za kogo prałem Francuzów? Nie za Niemców, co? Ja tera lepszy jak Niemiec, bo żaden Niemiec niema tyle tego. Piwa dajta! Ze Steinmecem gadałem i z Podbielskim gadałem. Piwa dajta!
Zwolna zabierało się na pijatykę. Bartek począł śpiewać:
«Trink, trink, trink!
Wenn in meiner Tasche
Noch ein Thaler klingt»...
Nagle wydobył z kieszeni garść fenigów.
— Bierzta! ja teraz pan... Nie chceta? Oj nie takich my pieniędzy we Francyi nabrali, ino że poszło. Mało to my nie napalili, ludzi nabili!... Bóg wie nie kogo... francirerów...
Humor ludzi pijanych miewa nagłe zmiany. Nadspodziewanie Bartek zgarnął pieniądze ze stołu i począł wołać żałośnie:
— Boże! bądź miłościw grzesznej duszy mojej.
Następnie podparł się obu łokciami na stole, głowę ukrył w łapy, i milczał.