Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —
ma opustoszała; został tylko Bartek i baba z wyciągniętą szyją.
— Cóż tę tchawicę wyciągasz, jak gęś — mruknął Bartek. — Chodź do chałupy.
— Utnij! — powtarzała Magda.
— Oto, że nie utnę — odparł Bartek i wsadził ręce w kieszenie.
Tu karczmarz chcąc położyć koniec zajściu, zgasił jedyną święcę. Zrobiło się ciemno i cicho. Po chwili w ciemności rozległ się piskliwy głos Magdy:
— Utnij!
— Oto, że nie utnę — odparł tryumfalny głos Bartka.
Przy świetle księżyca widać było dwie postacie, idące od karczmy ku chałupom. Jedna z nich, idąca naprzód, lamentowała głośno: to była Magda; za nią, ze spuszczoną głową, postępował dość pokornie, zwycięzca z pod Gravellotte i Sedanu.