sty, twarz tylko miał bardzo tłustą, a w tej twarzy pływały duże rybie oczy, z wyrazem śmiałości i energii.
Bartek przystąpił do niego bardzo blizko.
— Za co ty mi, Niemcze, dziecko bijesz? was? — spytał.
Pan Boege odstąpił od niego kilka kroków, zmierzył go oczyma bez cienia bojaźni i rzekł z flegmą:
— Won, polska «turnia!»
— Za co dziecko bijesz? — powtórzył Bartek.
— Ja i ciebie bić, polska «chama!» Teraz my wam pokażemy, kto tu pan. Idź do dyabeł, idź na skargę do sąd... precz!
Bartek, schwyciwszy nauczyciela za ramię, począł potrząsać nim silnie, wołając chrapliwym głosem:
— Wiesz, com za jeden? wiesz, kto Francuzów sprał? wiesz, kto ze Steinmecem gadał? Za co dziecko bijesz, szwabska plucho?
Rybie oczy pana Boego wylazły na wierzch, nie gorzej Bartkowych, ale pan Boege był silny człowiek i postanowił jednym zamachem uwolnić się od napastnika...
Zamach ten ozwał się potężnym policzkiem na twarzy zwycięzcy z pod Gravelotte i Sedanu.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.