nie pani nie gniewa, ale człek, gdy o Niemcach mówi, to i języka nie może utrzymać.
— Mąż właśnie mówił mi, że zapłaci Justa.
— Niech go Bóg błogosławi! — Tu Magda zwraca się do Bartka: — Czego stoisz, jak drąg? On, proszę pani, strasznie niemowny.
— Będziecie za moim mężem głosowali? — pyta pani — prawda? Wyście Polacy, my Polacy, będziemy się trzymali.
— Łebbym mu ukręciła, żeby nie głosował! — rzecze Magda. — Czegóż stoisz, jak drąg? On strasznie niemowny. Ruszże się!
Bartek całuje znowu panią w rękę, ale milczy ciągle i jest ponury, jak noc. W myśli stoi mu landrat.
∗
∗ ∗ |
Dzień wyborów zbliża się i nadchodzi. Pan Jarzyński pewny jest wygranej. Do Pognębina zjeżdża się sąsiedztwo. Panowie wracają już z miasta, dali już głosy i czekać będą teraz w Pognębinie na wiadomość, którą przywiezie ksiądz. Potem będzie obiad, wieczorem zaś państwo wyjadą do Poznania, a następnie i do Berlina. Niektóre wsie z okręgu wyborczego głosowały jeszcze wczoraj. Rezultat dziś będzie wia-