Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

obchodzącej wszystkich twórców świata, nie zrobi panu różnicy«.

LITERAT (wyrywając list i drąc go — podniesionym głosem).

Zrzucę go ze schodów!

ŻONA (łagodnie).

Fredziu, ale tymczasem gniewasz się na mnie.

LITERAT.

Przepraszam cię, moja ślicznotko!... Czytaj dalej!

ŻONA (biorąc nowy list).

»Wiem, że każda pańska chwila jest perłą w społecznej koronie, więc nie chcę zajmować ci czasu. Ale widzieć Cię było marzeniem mej młodości i mego życia. Przyjechałam umyślnie po to z prowincyi. Przyjść do ciebie nie śmiem, by nie rozproszyć twego natchnienia. Jeśli jednak chcesz dać chwilę szczęścia kobiecie zapoznanej i smutnej, daj mi się widzieć choć zdaleka. Nie wiedząc, który dzień masz wolny, będę przez trzy dni przechadzała się od 2-giej do 6-tej po Krakowskiem Przedmieściu, od Zygmunta do Królewskiej, po prawej stronie. Czy znajdę cię w tej porze, czy może wolisz inną?