Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

Elzenowa podniosła również na niego oczy, ale wnet pokryła je powiekami, jakby zmieszana, i pomimo, że na przedniej ławce powozu siedziało dwóch jej chłopców, wyglądała w tej chwili jak młoda dziewczyna, której źrenice nie mogą znieść pierwszego blasku miłości. Potem umilkli oboje; z dołu tylko dolatywały rozwiane dźwięki muzyki.
Tymczasem zdala, na morzu, przy samem wejściu do zatoki ukazał się pióropusz dymu, i wnet uroczysty, pełen ciszy nastrój został zamącony przez Remusa, który, zerwawszy się z siedzenia, zawołał:
Tiens! le „Fohmidable!“
Pani Elzenowa rzuciła niechętne spojrzenie na młodszego ze swych bliźniaków. Żal jej było tej chwili, w której każde następne słowo mogło stanowczo zaważyć w jej losach:
Remus, — rzekła — veux-tu te taire?
Mais maman c’est „Fohmidable!“
— Co za nieznośny chłopak!
Pouhquoi?
— On jest duheń, ale tym razem ma słuszność — ozwał się nagle Romulus; — wczoraj byliśmy w Ville Franche (tu zwrócił się do Świrskiego). Pan nas widział jechać na bicyk-