— Dzień dobry — odpowiedziała nieco sucho pani Elzen: — czy to pańska godzina?
— Tak. Zrana strzelam z Wilkisbeyem do gołębi, więc nie mogę jeździć, by sobie nie rozbijać pulsów. Mam już siedm gołębi więcej od niego. Czy państwo wiedzą, że »Formidable« dziś przyjeżdża do Ville Franche i że pojutrze admirał daje bal na pokładzie?
— Widzieliśmy, jak wjeżdżał.
— Ja właśnie jechałem do Ville Franche, żeby się zobaczyć z jednym z moich znajomych oficerów, ale to już za późno. Jeśli pani pozwoli, to wrócę razem do Monte Carlo.
Pani Elzenowa skinęła głową, i poszli razem. Sinten, będąc z zawodu koniarzem, począł zaraz mówić o swoim »hunterze«, na którym przyjechał.
— Kupiłem go od Waxdorfa — mówił. — Waxdorf zgrał się w trente et quarante i potrzebował pieniędzy. Trzymał na inverse i trafił na seryę z sześciu, ale potem karta się zmieniła. (Tu zwrócił się do konia). Czysta irlandzka krew, i szyję daję, że lepszego huntera niema na całej Korniszy; tylko do wsiadania trudny.
— Narowny? — spytał Świrski.
— Gdy się raz na nim siedzi — jak dziecko.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.